14 grudnia 2010

33rd degree i ja z "EJB 3.1 vs Contexts and Dependency Injection (CDI) and Dependency Injection for Java in Java EE 6"

Skoro większość z Was wskazuje na Java EE 6 jako temat przewodni grudnia, to może niech i tak zostanie w nadchodzącym roku 2011. Ot, taka mała zapowiedź dalszych poczynań w blogosferze oraz konferencyjnie.

W mojej skrzynce pocztowej znalazłem wiadomość o nadchodzącej konferencji 33rd degree. Niewiele o niej wiadomo, bo temat bardzo, bardzo świeży. Mógłbym założyć, że na tyle, że jestem pierwszym, który pisze o tym na blogu (poza zapowiedzią u samych organizatorów - Wymarzona konferencja nadchodzi).

Piszę o tym, gdyż jest to kolejna konfencja javowa w Polsce, obok JDD, NYAC, GeeCON, Javarsovia, warsjawa, java4people czy 4Developers. Mimo, że wiele z nich cieszy się renomą, widać, że wciąż jest miejsce dla kolejnej. Do grona "uczestników" sceny konferencyjnej dołącza 33rd degree. Jak na tak niewielki kraj, możemy powiedzieć, że tyle u nas konferencji co partii politycznych (!) Może kiedyś dojdzie do jakiś fuzji konferencyjnych?! Tak czy owak, będzie wiele okazji, aby się spotkać i wymienić doświadczeniami. Będę miał w tym swój wkład!

Należy dodać, że markę 33rd degree chce się zbudować na "Top quality speakers that usually talks at big conferences and were chosen many times as Rock Stars" oraz "All speakers were invited personally and validated in practice. No surprises expected. Only great talks." (za stroną domową konferencji).

I teraz o moim wkładzie, a raczej wykładzie. Tak, tak, będę miał swoje 60 minut na przedstawienie tematu EJB 3.1 vs Contexts and Dependency Injection (CDI) and Dependency Injection for Java in Java EE 6. Na razie mam jedynie szkic, co chciałbym przekazać słuchaczom i w jaki sposób, aby dotrzymać kroku innym wystąpieniom, gdzie slajdy należy potraktować za...relikt przeszłości i eksponat muzealny. Sprawa się będzie klarowała w kolejnych miesiącach.

Pora na rozlosowanie specjalnych kodów promocyjnych. Mam ich 10 (i nie zawaham się ich użyć pro publico bono). Niech jednak będzie to transakcja wiązana (bodaj jedyna legalna forma obdarowywania bezkosztowo w PL), gdzie ja Tobie, a Ty mi i jesteśmy kwita. Proszę o wyrażenie swojej opinii nt. połączenia wystąpienia z wcześniej przygotowanymi nagraniami (coś ala skrinkasty) i lokalnym repozytorium wersji kodów źródłowych, aby zamiast klepania (rękoma i ustami) interakcja między prelegentem a uczestnikami przebiegała znacznie szybciej i bez ryzyka utraty tempa czy toku rozumowania. Rola prelegenta sprowadziłaby się do zaprezentowania nagrań i uzupełniania ich słowno-muzycznie. Czy to ma rację bytu? Wsród osób, które wyrażą swój głos w komentarzu do tego wpisu rozlosuję po jednym specjalnym kodzie promocyjnym na konferencję 33rd degree.

5 komentarzy:

  1. Jacek, na mój gust ma to jak najbardziej sens.

    Widziałem taki wykład jakiś czas temu na którymś z Commonów (konferencja dedykowana użytkownikom dawnych AS/400). Prelegent(ka) po prostu opowiadała o tym co aktualnie dzieje się na nagranym przez nią filmiku - w miarę potrzeby pauzując, przewijając, odpowiadając na pytania tudzież pokazując 'na sucho' w ide/konsoli.

    Pamiętam, że ten wykład wywarł na mnie pozytywne wrażenie - pozbawiony był tego charakterystycznego 'chaosu' jaki czasem lubi się przytrafić w czasie wykładu. Dodatkowo szło to sprawniej i bez zacięć w odróżnieniu od kodowania na żywo:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co racja to racja - taka forma prezentacji pozwala uniknąć wielu przykrych niespodzianek. Rzeczy martwe mają to do siebie, że są zabójczo złośliwe. Jeszcze nie widziałem na żywo takiej formy prelekcji ale podejrzewam, że może zacząć wypierać 'klasyczną' (oczywiście tam, gdzie jej zastosowanie ma sens).

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście za najbardziej wartościowe uważam prezentacje gdzie coś dzieje się na żywo - tworzenie aplikacji / pokaz jakiś tam możliwości danego frameworka - narzędzia. Lokalne repozytorium z jakimiś gotowymi rozwiązaniami - jak najbardziej - ale tylko po to by było z czego się ratować gdy coś pójdzie nie tak. Inaczej wykład różniłby się od skrinkastu tylko możliwością zadawania pytań. Tak jak na wykładzie o Egicie na Warsjawie - egit się posypał, Darek trochę zestresował, ale prezentacja była bardzo ciekawa i z tą technologiczną esencją o którą przecież chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście ważnym aspektem prezentacji kodu źródłowego "na żywo" jest zachowanie tempa wystąpienia oraz nie zrażenia widza wszelakimi nieoczekiwanymi błędami oraz problemami technicznymi. Proponowane screencast'y wprowadzają dwa potencjalne zagrożenia. Po pierwsze prezentowany kod może być zbyt obszerny, żeby początkujący widz mógł zrozumieć jego przeznaczenie. Jeśli ktoś pisze wszystko od początku "z palca" to nie ma ryzyka, że wyprodukuje więcej niż 20 linii kodu (nie wprowadzając przy tym ogólnego znużenia widzów). Drugie zagrożenie polega na ograniczoności screencast'a. Prelegent nie jest w stanie pokazać niczego (np. na prośbę słuchaczy) więcej ponad to co przygotował. Dlatego też jeśli rozważamy screencast, to i tak musimy posiadać na komputerze środowisko gotowe do ewentualnego pokazu. Według mnie jeśli ktoś pokazuje jakiś fragment kodu, to powinien zaprezentować samo sedno, a nie serie rzeczy otaczających. Screencast wydaje się pomocny w przypadku, gdy sytuacji, którą chcemy pokazać nie jesteśmy w stanie uzyskać szybko na lokalnym komputerze.

    Co do repozytorium to powiem krótko - świetny pomysł.

    Na Javarsovii prelegent wykładu na temat JPA i ThreadLocale miał przygotowane szereg kolejnych wersji prezentowanej aplikacji (wzór do naśladowania). Z tego co pamiętam to deploy'ował on każdą z nich na oczach wszystkich, co zajęło trochę czasu. Moja sugestia to demonstracja pojedynczego deploy'u (jeśli dotyczy on prezentowanego tematu), a kolejne już wersje posiadać zainstalowane pod innymi context-root'ami.

    Sam screencast jest według mnie niewystarczający. Człowiek dużo lepiej zapamiętuje prezentację odbywającą się na żywo. Screencast dostarczyć można wraz z prezentacją w ramach materiałów dla słuchaczy, którzy nie byli na Twoim wystąpieniu.

    Na marginesie: Mac posiada przydatny podczas prezentacji programik na wzór Microsoft ZoomIt.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jacku, osobiście uważam, że prezentacja bez pokazania czegoś w akcji, jest jak seks bez kobiety. Takie to bezcelowe.
    Można oczywiście jak Joshua Bloch na ostatnim devoxxie bodaj, kodować na żywo, i liczyć że wszystko zadziała. Jak nie to czerwone poliki mamy. Sam przeżywałem, nie polecam.
    Można też jak Howard Lewis Ship (chyba na każdej prezentacji tak ma), przygotować demo i odtworzyć je publiczności. Problemem jest przygotowanie go tak, by dało się to obejrzeć i zauważyć co na ekranie się dzieje. HLS ma dobre tempo, nie za długi czas screen castów i tłumaczy na bieżąco co się dzieje.
    Poszczególne screencasty są powiązane z danym tematem i otoczone odpowiednią ilością slajdów. Dużo więcej roboty jest ogółem, ale też i efekt o niebo lepszy

    Pozdrawiam
    Michał Gruca

    OdpowiedzUsuń