09 sierpnia 2010

Kozino odwiedzone, Bratysława, Zadar, Sibenik, Wenecja, Padwa, Vicenza i Praga również - urlopu koniec, pracy początek

I po urlopie. Wszystko zaczęło się 23 lipca, aby skończyć się minionego piątku. Plan obejmował podróż samochodem do Kozino w Chorwacji, gdzie przez tydzień mieliśmy cieszyć się słońcem, kąpielą w morzu i opalaniem, później kilka dni w
Wenecji i miast pobliskich - Padwa i Vicenza, aby zatrzymać się na chwilę w Pradze (Czechy). Ach, i zanim trafiliśmy do Chorwacji, zatrzymaliśmy się na nocleg w Bratysławie (Słowacja). Dokładnie jak na poniższej mapce.
Mapka przejazdu wakacyjnego
Bardziej zależało nam, aby cieszyć się wspólnym wyjazdem niż próbą dotarcia na miejsce "w jednym rzucie", np. w ciągu jednego dnia. Poza moją, 4-osobową familią, byli jeszcze znajomi (3 osoby) i jeszcze inni znajomi (kolejne 3), co już dawało 10tkę z Warszawy. Na trasie "zjeżdżaliśmy się" z inną, 4-osobową rodziną i jeszcze inną trójką. Razem było nas 17 osób w 5 samochodach! I gdyby ktoś sądził, że da się takim zespołem zarządzać, to niech zapomni o tym w wakacje.

Przez pierwsze 2-3 dni w Kozino było stosunkowo słonecznie. Później pogoda się załamała i my również. W dzień padało i było pochmurnie, ale przynajmniej wieczorem można było pozwiedzać okolicę. Wjechaliśmy do Ninu, Zadaru, Sibenika i poniosło nas jeszcze do Parku Narodowego Paklenica. Przepiękne miejsca i te autostrady. Kasa szła pełnym strumieniem! Tyle prżene lignije nie zjadłem jeszcze nigdy. Szły na okrągło.

Po tygodniu, w deszczowej atmosferze, wyjechaliśmy do Wenecji, a dokładniej do Campingu Village Jolly. Miejsce doskonałe, aby spędzić kilka dni, pozwiedzać okolicę i jeszcze pokąpać się w basenie, co przy palącym słońcu było doskonałym uzupełnieniem naszych deszczowych dni w Chorwacji. Kto chciał taplał się w słońcu, a kto chciał mógł w basenie. Słodka woda i palące słońce dopełniło naszego szczęścia. Bajera! Popołudniami zajeżdżaliśmy do Wenecji, wcześniej w Padwie i Vicenza. Miasta warte bezsprzecznie odwiedzenia. Tam zajadaliśmy się pizzą i makaronami. Lody i kawa też były. Niestety nie miałem możliwości skosztowaniach ichniejszego tiramisu. Jakoś nie dane nam było tego znaleźć.

Powrót zaplanowaliśmy przez czeską Pragę. To, co zobaczyłem w Pradze, przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Słyszałem, że warto być w Pradze, ale sam pobyt w komplekcie zamkowym na wzgórzu zajął nam 2 godziny i dane nam było jedynie "przelecieć" przez 2 kościoły i wejść na wieżę. Bilet na 9 zabytków "skonsumowaliśmy" 2-ma :( Już mi się chce tam wracać, ale zanim tam trafię obowiązkowo przeczytam przynajmniej jeden przewodnik. Bez tego, to jak smakować potraw nie widząc ich. Smak jest, ale do pełni szczęścia brakuje. Pozwiedzaliśmy, pojeżdziliśmy i powrót.

A powrót był nie mniej ciekawy, bo przypadkiem trafiliśmy do magicznego miejsca Hotelu-Zameczku pod hradem w Starym Jicinie. Z zewnątrz nie wygląda tak imponująco jak w środku. Jedliśmy przy okrągłym stole na 11 osoób w samej baszcie! Obok była sala zbudowana z wkomponowaną pieczarą. Niezapomniane wrażenia - wzrokowe, kulinarne i...finansowe :-)

W piątek około 1:30 byliśmy z powrotem w swoich domach.

W międzyczasie udało mi się przeczytać Rework, Osiąganie celów. 10 zasad skutecznego działania i częściowo (wciąż w trakcie czytania) Linchpin: Are You Indispensable?. W zasadzie każda z nich daje nowe spojrzenie na wykonywane przez nas (często rutynowo) aktywności, więc wszystkie polecam. Takie je polecano i teraz ja się przyłączam do tego grona. Było warto. Ich recenzji pewnie nie będzie, bo...było minęło.

Naładowanym urlopem i książkami, wypoczętym bardzo, więc pora zabrać się do pracy. Pamiętam, jakby przez mgłę, że zaplanowałem sobie kilka rzeczy zaraz po powrocie, ale "zczyściło" mnie mocno i konia z rzędem temu, kto przypomniałby mi, co to dokładnie było. Na pewno pora wrócić do tematu skrinkastów. Właśnie zaktualizowałem IBM WebSphere Application Server V8.0 Beta do czerwcowej wersji. Pora wyjawić rozwiązanie sekretu z niedziałającym servletem z adnotacją @WebServlet (patrz Skrinkast o Java EE 6 z @WebServlet, NetBeans IDE 6.9 i IBM WebSphere AS V8 w HD 720p na YouTube) i wprowadzić w świat EJB 3.1 i CDI. To takie moje obiecanki-cacanki.

A czy Ty miałeś swój urlop? Gdzie?

11 komentarzy:

  1. Idealnie spędzony urlop - w każdym calu, co? :)

    A u mnie? Zachciało się pracować i urlopy tylko na weekendy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacku, jak Ty to robisz że jesteś w stanie w tak krótkim czasie, w dodatku mocno wypełnionym atrakcjami, przeczyteć dwie książki?

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie, "w każdym calu" udany urlop. Spania ponad miarę, wciąż aktywnie i rodzinnie. Zero komputera!

    2 książki (a właściwie 2,5) to efekt opalania :-) Po kilku godzinach, a na pewno dniach, większość leży i się wytapia zamiast taplania. Idealny moment na kilka rozdziałów. Dodatkowo obie książki czyta się bardzo płynnie. Sprawdź.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaa no tak, opalanie to rozumiem. Ja praktycznie nigdy się nie opalam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale tu nie chodzi o mnie, czy o Ciebie, ale pozostałych. Ile dasz radę wysiedzieć w morzu? Nie raz wychodziłem z wody kompletnie przemarznięty z siniejącymi ustami. Wtedy pora na napoje i wygrzanie się. I właśnie wtedy można szarpnąć 1-2 rozdziały. I tak od 10tej do 16tej. Po tym jedzenie, zwiedzanie, jedzenie i powrót około 22giej. Można siedzieć jeszcze przez 1h z towarzystwem, ale mając na uwadze, że jutro też dzień i zamiast o 12tej można nad wodą być o 10tej, ja wybierałem spanie około północy. Sądzę, że przy takim trybie można wygospodarować około 3h czytania w miłej atmosferze - rodzinnie i towarzysko. Jeśli jeszcze uda Ci się być poproszonym o czytanie na głos, wtedy łączysz przyjemne (czytanie książki) z pożytecznym (nauka na głos, np. angielskiego). Do tego dorzuć jeszcze zacieśnianie więzów, itp. i masz przepis na nie 1 czy 2 książki w tydzień, ale całą biblioteczkę! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. No proszę, nie tylko ja mam zamiłowanie do Bałkanów.
    Gratuluję urlopu, a teraz do roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jacek, widzę, że znowu podobne książki wylądowały w naszych bibliotekach. Ja właśnie jestem w trakcie Linchpina (gdyby nie ciągły i nieustający remont w domu, to dawno bym go skończył). A na półce czeka Rework i Switch. Nie mówiąć o pokusie kupienia Tribes i 2 książkach z biblioteki kolegi "na wymiane" za Linchpina i Rework.
    Całe szczęscie, że ja przed urlopem (też Chorwacja w tym roku).

    Jacku, a zastanawiałeś się nad Kindle? Na wycieczki i plażowanie to wygląda jak znalazł. No i cena już tak nie powala. Tylko z WiFi to 139$.

    OdpowiedzUsuń
  8. @Grzegorz 139$ kosztuje chyba zwykly Kindle, lepiej kupic DX'a, cytujac Waldiego "tutaj rozmiar ma znaczenie" :D
    @Jacek Tego Reworka to chyba w 2-3 godziny przeczytales bo polowa ksiazki to obrazki i puste strony ale fakt - ksiazka calkiem fajna :)

    OdpowiedzUsuń
  9. @Radek - no ma, ma znaczenie. Ale nie wiem, czy aż takie, żeby wydawać dodatkowo ponad 200$. Ciekaw jestem, czy ktoś miał szansę pobawienia się dłużej niż 5 minut tymi dwoma modelami?

    OdpowiedzUsuń
  10. @Grzegorz - ja mam wersję DX, niestety zwyklego Kindle widziałem tylko na zdjęciu. Natomiast miałem w dłoniach inne czytniki o ekranach 6 cali i niestety są one zbyt małe aby wygodnie czytać książki (oczywiście to moje prywatne zdanie).

    OdpowiedzUsuń
  11. @radek - dzieki. Prywatne zdanie jest najcenniejsze ;)

    OdpowiedzUsuń