06 grudnia 2009

Podsumowanie warsztatów "Groovy & Grails" w Opolu

Byłem, przeszkoliłem i...czekam na odzew uczestników. Na zachętę przedstawię opinię jednego z uczestników warsztatów "Groovy & Grails", które poprowadziłem na Wydziale Matematyki, Fizyki i Informatyki w Opolu w dniach 3-4.12.2009 (naliczyłem około 30 osób, więc wrażenia nie mogą skończyć się na tej jednej wiadomości, abym mógł poprawić swój warsztat prowadzenia warsztatów):

"Moim zdaniem warsztaty były bardzo udanym pomysłem. Przez 2 dni udało Ci się przyciągnąć moją uwagę na parę ładnych godzin, co nie jest takim łatwym zadaniem bo na ogół nie lubię tracić czasu na rzeczy, które mnie nie interesują i nie widzę w nich sensu (ba! mało tego, muszę powiedzieć, że te godziny bardzo szybko, a nawet za szybko minęły i szkoda, że nie ma trzeciego dnia). Przed spotkaniem do Grailsow podchodziłem ze średnim nastawieniem. Po spotkaniu jestem pod dobrym ich wrażeniem i wiąże z nimi kilka przyszłych projektów. Widzę w nich potencjał, a same warsztaty dały mi dobrą bazę startową i pozytywnego kopa.
Jeśli chodzi o moje zastrzeżenia, to uważam, że niepotrzebnie zagłębialiśmy się parę razy w niuanse Groovy'ego - co stawało się w pewnym momencie trochę nużące. Ogólnie rzecz ujmując uważam, że każdy język ma takie miejsca, a nawet same kolejne wersje Groovy'ego mogą się w tych kwestiach/rozwiązaniach różnić więc nie widzę sensu, żeby tak głęboko w to wchodzić. Kolejnym argumentem jest to, że jeśli ktoś korzysta jeszcze z innych narzędzi to o takich szczegółach języka prędzej czy później pewnie zapomni i będzie próbować/badać te kwestie przy bieżącym projekcie (tutaj bardzo dobrą drogą było pokazanie rozwiązywania takich zagadek poprzez konsolę).

Co do samego stylu przemowy to bardzo mi się podobał - mieszanka wiedzy + porcja dobrego poczucia humoru dobrze działa i potrafi utrzymać umysły w świeżości. No i dobrze, że nie było za dużo slajdów! ;)"


Jak można przeczytać, było znośnie. Widzę potrzebę kolejnych tego typu inicjatyw, bo nie tylko, że inni, ale ja sam wiele się nauczyłem. Trzeba przyznać, że okres przygotowań był dla mnie niezwykle intensywny w poznawanie tajników Groovy i Grails. W trakcie warsztatów spisałem sobie tyle ciekawostek do dalszego zbadania, że pewnie jeszcze przez kilka tygodni para Groovy i Grails stanowić będzie źródło wpisów na moim blogu (może choć w ten sposób przybliżę czytelnikom bloga atmosferę warsztatów). Miałem takiego pietra, że 2 dni warsztatów jest zdecydowanie zbyt długo, że zaplanowałem pokazać całego Groovy i Grails, a i tak wychodziło mi, że jeszcze zostanie trochę czasu. Do samego rozpoczęcia byłem pewien, że zamiast 2 dni wystarczą 2 godziny (!) Nie długo trwało zanim przekonałem się jak bardzo się myliłem.

Przyjechałem do Opola wieczorem w środę (4,5h jazdy pociągiem IC). Jacek Hromiński (Opole JUG) odebrał mnie z dworca i poszliśmy do najbardziej obskurnego hotelu jaki miałem okazję odwiedzić - Hotel Zacisze. Miałem wrażenie, że znalazłem się w hostelu. Pani na recepcji od razu zażądała zapłaty z góry za 1 nocleg i to gotówką, bez możliwości płacenia kartą. Później sam pokój w standardzie do zaakceptowania z dostępem do sieci, ale już na korytarzu przed moimi drzwiami była...palarnia (!) Na moje pytanie "Dlaczego?" dowiedziałem się, że gościom nie chce się schodzić na dwór palić, więc mimo, że mam pokój dla niepalących to "okolica" nie dała tego poznać. Przeniosłem się do hotelu "Hotel Piast". Tutaj warunki znacznie odbiegały od standardu Zacisza (w pozytywnym tego słowa znaczeniu).

Czy ja pisałem, że w Opolu temperatura przywitała mnie minusowa?! Chyba nie, a w porównaniu z temperaturami w Warszawie (przed i już po wizycie w Opolu) to czułem się jak na Syberii. Ziąb, że na samochodach pojawił się szron. A rano...zresztą sami zobaczcie.

I tak przez całe 2 dni. Trząsłem się jak galareta i marzłem, kiedy chodziliśmy po Opolu, szczególnie wieczorami. Pod tym względem cieszę się, że już jestem w domu.

A w kontekście samej wiedzy o Groovy i Grails, to skoncentrowałem się na tych cechach Groovy, które upraszczają tworzenie aplikacji bez porównywania z Javą (której można powiedzieć, że jest..."nakładką", bo ostatecznie i tak kończymy na bajtkodzie w ramach możliwości JVM). Było kilka slajdów, ale nie za wiele. Bazowałem na materiale z książki Groovy in Action Dierk'a Koenig'a (na jej pierwszym wydaniu, bo ją miałem w wersji elektronicznej). Zabrałem jeszcze kilka innych książek, aby ostatecznie skoncentrować się na uproszczeniach składniowych Groovy z domknięciami na pierwszym planie oraz później ich znaczeniu w Grails. W końcu udało mi się zrozumieć akcje Grails, które są niczym innym jak zmiennymi z przypisanymi domknięciami. Niby proste i człowiek używał, ale już wyjaśnić dlaczego tak, to już nie było łatwe. A teraz już jest. Z Grails omówiłem podstawy - pracę bez wsparcia IDE przy tworzeniu aplikacji webowej z klasami dziedzinowymi z relacjami 1-1 i *-* (w międzyczasie wyszedł błąd w wersji 1.1.2, który muszę jeszcze zgłosić), kontrolery z dynamicznym i statycznym rusztowaniem, widoki ze znacznikami GSP oraz na koniec usługi i IoC. Zabrakło choćby wzmianki o Ajax, wtyczkach i więcej o testowaniu.

Dla mnie było super! Chciałbym, aby podobne inicjatywy były dostępne na innych uczelniach i okazuje się, że we współpracy z Unią Europejską jest to możliwe. Piszcie na priv, jeśli jest zainteresowani tego typu przedsięwzięciami, a szczególnie poprowadzeniem takich warsztatów w innych miastach. Ja jestem zainteresowany. Dzięki temu ponownie wróciłem do rozwijania aplikacji Nauczyciel. Zainteresowanych zapraszam do udziału. Trzeba było roku, abym poczuł klimaty wokół Grails :)

Ach, i bym zapomniał. Już wspominałem o tym, ale jeszcze mi się nie znudziło i powtórzę ponownie :) Pracuję na Macu, więc zabawy mam co nie miara, chociażby wyłącznie tylko z tego powodu. Nauczyłem się tych wszystkich palcówek i, pomijając wpadki z klawiszem Cmd (mac'owe jabłko) zamiast Alt przy wprowadzaniu polskich znaków, jest cacy. Ba, jest bardziej niż cacy, bo w końcu zrealizowałem swój pomysł pracy na Uniksie z poziomu linii poleceń z wyrafinowanym systemem okienkowym. Każdemu polecam przesiadkę na Maca, aby zasmakował tego przyjemnego uczucia zwiększonej produktywności z wykorzystaniem możliwości oferowanych przez Mac OS. I ta bateria na 8h. W porównaniu z tymi cegłami z Lenovo...co ja piszę...to jest bez porównania. I jeśli zastanawiasz się, jaki to ma związek z Opolem i moimi warsztatami tam, to niestety, ale nie mogłem wykazać się z prezentacjami na Macu, bo zabrakło przejściówki między nim a projektorem :( Niestety już teraz nie ma adaptera mini-VGA w komplecie z samym laptopem i skończyło się na eksporcie prezentacji do PDFa z Keynote i przesiadka na PeCeta. Cóż, człowiek uczy się na błędach, co w moim przypadku zawsze kończy się na moich :) Pewnie poza zakupem tej przejściówki (100PLN) będę jeszcze musiał kupić licencje na Parallels lub VMware Fusion (do uruchamiania obrazów linuksowych z oprogramowaniem IBM WebSphere), ScreenFlow lub Camtasia (do nagrywania screencastów) i pewnie iWork (prezentacje). Wydatek rzędu 300USD. Cóż, jazda rollsem odciska swoje piętno na moim budżecie. Z niecierpliwością czekam na licencje korporacyjne...

8 komentarzy:

  1. Z tych dwóch maszyn wirtualizacyjnych polecam Parallels - szybki, sprawny i makowo wygodny, ewentualnie VirtualBox od SUNa, który jest darmowy i zasadniczo różni się tylko wsparciem akceleracji grafiki (istotne jeśli się gra na windows :D).

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja polecam http://en.wikipedia.org/wiki/Quicksilver_(software)

    Maca nie mam ale używam Windowsowych podróbek quicksilver.

    OdpowiedzUsuń
  3. A może właśnie Virtualbox jako narzędzie do wirtualizacji, jak pisał RomeoAD? Wersja do zastosowań komercyjnych ma ciekawie skonstruowaną licencję - można go używać pod warunkiem, że się samemu go zainstalowało (tak rozumiany jest 'personal use').

    OdpowiedzUsuń
  4. Sprawdzam VirtualBox, o którym słyszałem same ochy i echy (podobnie jak z Parallels). Pewnie Quicksilver zostawię w odwodzie, kiedy uporam się z tymi klawiszowymi cudami "z pudełka" (jeszcze zdarza mi się wcisnąć Cmd+Z zamiast Alt+Z wpisując 'ź' i później znowu muszę Shift+Cmd+Z :)) Nie zapomnij Krzysiek, że Mac ma mnie wspierać w moich wycieczkach technologicznych, a nie angażować sam w sobie. Dlatego właśnie tak długo rezygnowałem z Linuksa, którego traktuję jeszcze dla amatorów konfiguracji. Mimo wszystko zapytam, do czego stosujesz QS?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie używam QS bo jest na Mac. Używałem GnomeDo i używam Launchy na windows.

    Prawie każdą aplikacje włączam przez launchy, bo szybciej i wygodniej. Myszy aktualnie nie mam w ogóle. Są też ciekawe rozszerzenia - wyszukiwanie, dodawanie zadań do todo listy etc. Podobno QuickSilver jest lepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zainstalowałem VirtualBox i pierwsze próby z wczytaniem obrazów vmware poszły w 50%, tzn. potrafię zdefiniować obraz VB z dyskiem VM, ale są znane problemy z obsługą dysków SCSI i już sobie odpuściłem do dzisiaj - konieczne było uruchomienia laptopa z PC i VMware, a to mnie wieczorem nie kręciło. Dzisiaj pewnie będę zmuszony.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja lubię cegły od Lenovo - są solidne i trwałe, chociaż moja bateria (ThinkPad R61) już nadaje się do wymiany. Szczerze zazdroszczę Ci 8h baterii. Kiedyś strasznie zajarany byłem MacBookami, ale są dla mnie zbyt drogie. :(
    Planujesz jakieś screencasty nagrywać?

    OdpowiedzUsuń
  8. Pewnie jeden się za moment pojawi - testowo.

    OdpowiedzUsuń