Jako wadę artykułu możnaby nadmienić brak wyjaśnienia zalet programowania opartego o testy. Brak odpowiedzi, dlaczego warto zająć się nimi, przed faktycznym programowaniem samej aplikacji (już przy tym pytaniu widać, że rozróżniam testy od samej aplikacji, co nie twierdzę, że już samo w sobie jest niepoprawne). Mimo, że i testy, i sama aplikacja to wciąż programowanie, zdaje się, że przy tym pierwszym nie mamy tyle przyjemności. A ja pytam dlaczego? Zdaje się, że mimo, że podczas programowania myślimy o tym, co aplikacja ma robić, to po chwili i tak zaczynamy budować aplikację, jak nakazuje dany szkielet aplikacyjny i skupiamy się na niuansach niego samego, zamiast na czas realizować cele projektu (a nie swoje własne, jak poznanie nowego i w danej chwili popularnego szkieletu). Sądzę, że owe skupianie się na zawiłościach środowiska, które samemu sobie nałożyliśmy (również akceptacja zastałego środowiska rozważam w kategoriach świadomego własnego wyboru) przesłania nam faktyczny celu, jakim jest stworzenie działającej aplikacji w terminie. Jest to bodaj najczęstszy powód, dla kolejnego przesunięcia terminu oddania etapu projektu, bo poznanie danego szkieletu aplikacyjnego zabiera więcej czasu niż planowaliśmy (mimo wcześniejszych zapowiedzi, że jest tak prosty, jak tylko było to możliwe) lub posiada błąd, a niestety już nie mamy możliwości wycofać się z tej decyzji projektowej. Brzmi znajomo? Niejednokrotnie przyszło mi uczestniczyć w projekcie, w którym wybierałem co bardziej popularne rozwiązanie (szkielet aplikacyjny, serwer aplikacyjny, język programowania), zamiast sprawdzone czy właściwe. Consuetude altera natura est, co? Niejednokrotnie wybieram w projekcie rozwiązanie efektowniejsze, a nie efektywne. Drobna różnica w słowach, a jakie skutki w projekcie (!) Dlatego też, brakowało mi w artykule jakiegoś scenariusza, w którym byłaby próba przedstawienia wartości płynących z podejścia "najpierw testy" i w ten sposób upewnienie się, że bez względu na inne elementy wspomagające aplikację, np. interfejs użytkownika (aplikacja desktopowa vs webowa z ajaxem czy bez), jej podwaliny biznesowe (trzon aplikacji) ma gwarancję poprawności, tj. zgodności z założeniami. Kiedy mamy poprawnie skonstruowany trzon aplikacji możemy śmiało podejść do jej rozbudowywania i opakowania wymyślnym szkieletem aplikacyjnym, który *uprości* tworzenie wyrafinowanego rodzaju aplikacji. Podkreślam słowo uprości. Wiemy, co i jak mamy działające, ale efekt końcowy, który powali klienta na kolana warto już oprzeć o gotowe rozwiązanie, które spełnia rolę nakładki na już działające "bebechy". Właśnie owa gwarancja poprawności założeń daje nam pewność, że ostatecznie aplikacja w ogóle zaistnieje. Aby dojść do tego etapu, skorzystanie z JUnita (czy innego alternatywnego rozwiązania) wydaje się być kluczem do sukcesu. Skoncentrowanie się na pojedyńczych, wyizolowanych elementach naszej aplikacji sprawia, że "odpukujemy każdą z cegiełek i sprawdzamy, że żadna nie ma wady produkcyjnej". Samemu nie mam w zwyczaju rozrysowywać aplikacji w postaci diagramów UMLowych, na których widać byłoby, co w ogóle robimy, ale dostrzegam ich zaletę (chociażby dla nowoprzybyłych w projekcie). Z zastosowaniem JUnita jest podobnie. Widzimy ich zaletę, ale niewielu z nas (mnie włączając) ma wystarczające zacięcie, aby je wdrożyć. Dlaczego?! Czyżby moda na kolejny szkielet aplikacyjny sprawiała, że zapominamy o faktycznie wartościowej inżynierii programowania, gdzie posiadanie testów jednostkowych w projekcie, znajomość algorytmów ma znaczenie? Nie poświęcam wiele czasu na analizę algorytmów, nie tworzę wielu testów jednostkowych, nie stworzyłem żadnego szkieletu aplikacyjnego, ale mam nieodparte wrażenie, że dobry szkielet aplikacyjny nie obroni się bez testów jednostkowych, odpowiednich algorytmów i dokumentacji, np. w postaci diagramów UMLowych. Chciałbym móc spełnić choć jeden z tych postulatów. Poza kilkoma uwagami odnośnie zalecenia umieszczania testów jednostkowych w dedykowanym pakiecie test, który tym samym pozbawiłby nas możliwości testowania metod package protected, oraz kilku błędach w samej klasie testowej artykuł oceniam wysoko. Na zakończenie (chociaż wydaje się, że dopiero od tego momentu rozpoczyna się) artykułu pojawia się przedstawienie integracji JUnit w środowisku Eclipse IDE. Jakby uwypukleniem niesystematycznego użycia framework vs szkielet czy test-driven development vs programowanie sterowanym testami jest rozdział "Zakończenie". Autor nadmienił, że "tematyka (...) jest niezwykle szeroka i trudno jest przedstawić jej wszystkie założenia w jednym krótkim artykule". Oczekuję kolejnych.
p.s. W trakcie czytania nasunął mi się skrót odpowiadający programowaniu sterowanego testami, aby po prostu nazywać je "testosteronem" (TESTami STEROwaNe programowanie) ;-)
Nie cichną echa zeszłotygodniowej konferencji NetBeans Day 2008 w Poznaniu i Gdańsku. Na stronie głównej java.net Communities pojawiła się zajawka o wpisie na blogu Toniego - NetBeans DreamTeam visit to Poland on the java.net Communities tab + Polish JUGs helped organize these events. Najwyraźniej jest to pierwsza tak nagłośniona międzynarodowo, konferencja javowa w Polsce. Jam tam byłem, miodu i wina nie piłem, ale prezentacje odstawiłem ;-) Więcej w Wrażenia po NetBeans Day 2008 w Gdańsku. Gratulacje dla poznańskiego i gdańskiego JUGa!

Twierdzisz, że polskie odpowiedniki są bardziej zrozumiałe od angielskich kalek. Jak się to ma do wtrętów typu "Consuetude altera natura est"?
OdpowiedzUsuńA choćby tak:
OdpowiedzUsuń"Jeżeli jesteśmy do czegoś przyzwyczajeni, sądzimy, że nam się to sprawiedliwie należy. Postęp nie ma większego wroga niż przyzwyczajenie."
za http://pl.wikiquote.org/wiki/Przyzwyczajenie.
TEST-STERON wymawiane jako testosteron to swietny zwrot!
OdpowiedzUsuń100 razy lepszy od angielskiego TLA czyli Trójliterowego skrótu jakim jest TDD ;-)
niech żyje testosteron. propnuję dodać wpis do słownika pojęć Java EE - TDD : testosteron :)
Racjonalny Developer