02 listopada 2008

316: IBM WebSphere Integration Developer V6.1, Application Development oblany

Tym razem się nie powiodło i oblałem kolejny w swoim życiu egzamin. Tym razem zdecydowałem się na podejście do mojego pierwszego certyfikatu produktowego, po poprzednich egzaminach javowych z Suna. Nie miałem bladego pojęcia, jakich pytań mógłbym oczekiwać, więc tym bardziej nie jestem zdziwiony takim wynikiem (aczkolwiek brak 4 pytań do najniższej zdającej noty trochę wstrząsnęło moim ego).

Po kilkunastomiesięcznej pracy z IBM WebSphere Process Server (WPS) 6.0, później 6.1, aby w końcu zakotwiczyć przy ostatniej produkcyjnej wersji 6.1.2 z pomocą IBM WebSphere Integration Developer (WID) z identycznymi wersjami postanowiłem sprawdzić swoją znajomość tematyki SOA (ang. Service-Oriented Architecture) w wydaniu IBM podchodząc do egzaminu 316: IBM WebSphere Integration Developer V6.1, Application Development.

Kiedy zobaczyłem pierwsze pytania dotyczące Human Task API (sekcja, która poszła mi najgorzej), wiedziałem, że nie będzie lekko. Właśnie z tego obszaru wiedziałem najmniej i tutaj nie było zaskoczenia. Zastanawiają mnie jednak pozostałe obszary, z których czułem się znacznie, znacznie pewniej. Było jedno pytanie dotyczące widoczności modułów w konfiguracji dwóch klastrów w jednej celli wpsowej, które miałem wrażenie, że lekko wykracza poza zakres samego tworzenia oprogramowania. Nie zdałem, płakać nie będę i już zaplanowałem kolejne podejście, które zamierzam zakończyć z sukcesem, i to na znacznie lepszym poziomie niż mierne 3.

Kolejny raz potwierdziła się reguła, że egzaminy techniczne są niezwykle cennym źródłem wiedzy, poza różnego rodzaju książkami, artykułami, dokumentacjami, specyfikacjami, aby na doświadczeniu projektowym zakończyć. Podczas 2h z 57 pytaniami mogłem zapoznać się ze scenariuszami, których wcześniej nie miałem okazji spotkać, a które pozwoliły mi na jeszcze dokładniejsze rozpoznanie produktu i jego potencjalnego użycia (oby z korzyścią dla klientów ;-)). Tematyka integracji spod parasola SOA obejmuje bardzo szerokie spektrum specyfikacji i pewnie jeszcze długo przyjdzie mi zmagać się z tymi produktami, aby w pełni poznać ich możliwości, więc każde źródło jest mile widziane, nawet jeśli jest to...niezdany egzamin. Veni, vidi, ale nie vici.

1 komentarz:

  1. W przypadku egzaminów produktowych warto na pewno robić testy próbne (koszt około 10$). Pokazują one właśnie przypadki, z którymi nie spotykamy się w naszej codziennej pracy.
    Trzymam kciuki za kolejne podejście :)

    OdpowiedzUsuń