
Najpierw długa droga La Honda Rd, która wiła się wśród gór i ciągle pod górę.

Aż dojechaliśmy do miejsca spotkań lokalnych fanów motocykli. Można było coś zjeść, odpocząć i podziwiać motocykle, ale i ciekawe samochody.

Początkowo wyjechaliśmy z tego miejsca w złym kierunku, więc z powrotem można było uwiecznić nazwę miejsca zlotu motocyklistów - Woodside (nawet wpadki mają swoje dobre strony).

W międzyczasie uwiecznienie ciekawych miejsc...

...i osobowości ;-)

W końcu dotarliśmy nad Pacyfik. Przed nami rozpoztarł się niesamowity widok! Nie ukrywam, że każdy już miał dosyć tego wyczekiwania i siedzenia w samochodzie. W końcu byliśmy na miejscu.

Plaża jak to plaża. Piach i woda. Nic więcej. Niech nikogo nie zwiedzie słońce i pogoda, jakie można odczytać ze zdjęć. Wiał lekki wiatr, który powodował, że było chłodno (chociaż jak słyszę co się dzieje w Polsce to tutaj panują upały i stąd mój strój).

W miejscu, do którego dotarliśmy wpływała rzeczka do oceanu, więc rodziny z dzieciakami miały dodatkową atrakcję w postaci chlapania się w rzeczce. Jak szampon "2 w 1" - jest i rzeczka i ocean i wzniesienia. Brakuje McDonalds i KFC ;-)

Widoki przepiękne.

Są też miejsca niebezpieczne, które jak się okazuje są faktycznie niebezpiecznymi. Wczoraj właśnie odnotowano urwanie się części podobnego wzniesienia gdzieś tam i było kilka przypadków śmiertelnych i wielu rannych.

My wspinamy się wyżej, aby rozejrzeć się po okolicy.

Jest wysoko.

Ale widoki są ciekawe. Spojrzenie w prawo.

I w lewo. W dole widać miejsce, z którego wyruszyliśmy pod górę - naszą plażę. Jest ładnie.

I ja (a to już nie koniecznie jest ładne).

Jeszcze spojrzenie na wzniesienie z góry.

I na ocean. Tak się zastanawiam, że gdyby mnie tutaj postawić i nie mówić gdzie jestem to śmiało mógłbym stwierdzić, że jestem nad naszym Bałtykiem. Szwecji nie widać, tak jak tutaj Japonii ;-)

Jeszcze ostatnie spojrzenie na naszą plażę z wysoka, zanim nie wrócimy do samochodu, aby w ogóle wrócić.

Ptaszki też kosztują się pięknem tego miejsca. Ciekaw jestem co to za ptak. Pewno się nie dowiem, jak mi ktoś nie napisze.

Pojechaliśmy wzdłóż wybrzeża na północ w stronę San Francisco, aby później skręcić na 280-tkę i wio do naszego apartamentu. Kiedy dotarliśmy, każdy miał serdecznie dosyć. Widać było, że widoki zrobiły na nas ogromne wrażenie. Jutro wyruszamy o 8:30 do Monterey. To dopiero zapowiada się jazda.
wrzuć zdjęcie tej Indianki ;)
OdpowiedzUsuńHinduski! :)
OdpowiedzUsuńNie ma i nie będzie! Przecież ja mam rodzinę - żonę, dzieci! ;-)
OdpowiedzUsuń